Była miłość, była śmierć, było bohaterstwo, we wszystkich utworach prezentowanych tego wieczoru. Wiersze recytowała młodzież z Klubu Literackiego „Salamandra” oraz z Koła Dziennikarskiego „Żółte Dzioby”, zaprezentował się także Klub Maksyma.
W miniony czwartek (27 września) w Miejskiej Bibliotece Publicznej odbyło się wyjątkowe spotkanie literackie. Wieczór poświęcony był najlepszym, wybranym, utworom polskiej literatury z ostatniego 100-lecia. Wydarzenie zostało zorganizowane w ramach Festiwalu Dziedzictwa Narodowego we współpracy Miejskiej Biblioteki Publicznej oraz Bialskiego Centrum Kultury z przedstawicielką, Agnieszką Lubaszewską i jej młodzieżą na czele.
Wieczór prowadziła Beata Zacharuk, pracownik MBP. – Wybierając tę literaturę kierowałam się może troszkę sentymentem. Chciałam pokazać przekrój naszej literatury tych ostatnich lat. Może nie tak popularne i nie tak często przytaczane fragmenty. Myślę, że każdy z nas chętnie wróci do tych utworów – powiedziała na wstępie.
Zebranych przywitał Jakub Maryńczak piosenką, która wprowadziła wszystkich w wyjątkowy nastrój. Wiersze, które przedstawiała młodzież były różne. Publiczność miała okazję wysłuchać wierszy tj. „Kot w pustym mieszkaniu” Wiesławy Szymborskiej, „Człowiek” księdza Twardowskiego, „Tak mało” Czesława Miłosza oraz wiele innych.
– Koło dziennikarskie „Żółte Dzioby” istnieje już czwarty rok. A Klub Literacki „Salamandra” istnieje od roku. Klub literacki jest konsekwencją faktu, iż młodzież pisze i to pisze do szuflady. Bardzo często jest tak, że młodzież się przyznaje do tego. Czasami nie. Wstydzi się publikować swoje teksty. Bardzo się wstydzi. Woli czytać czyjeś utwory. Swoje bardzo często podpisuje anonimowo. To jest jakiś dziwny temat tabu. A tutaj my wielokrotnie organizowaliśmy forum literackie. Tutaj młodzież prezentuje swoją prozę, poezję, a nawet rysunki, śpiewają, grają – informuje Agnieszka Lubaszewska.
Tego wieczoru można było przenieść się do czasów, w których wiersze były pisane. Młodym z pewnością udało się osiągnąć ten efekt. Wszyscy słuchali w skupieniu. Nie było słychać żadnych szmerów.
Młodzież należąca do koła dziennikarskiego jak i do klubu literackiego jest niesamowicie zdolna. Zapytaliśmy więc jak zaczęła się ich przygoda z pisaniem i nie tylko.
– Osobiście piszę od szóstej klasy podstawówki, kiedy to zaczęłam interesować się zagranicznymi zespołami i dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak fan fiction. Zaczęłam wtedy w tym szperać i doszłam do wniosku, że ja też mogę pisać. Tak właśnie od tego się zaczęło. Do klubu literackiego wstąpiłam w zeszłym roku. Wiersza nadal chowam do szuflady. Ja pokazuję swoją prozę, wiersze mam dla siebie i dla bliskich znajomych, rodziny – opowiadała Alicja Ochrymiuk.
– U mnie zaczęło się podobnie. Też zaczynałam właśnie od fan fiction i takich luźnych opowiadań, ale jakoś nigdy za tym nie przepadałam aż do drugiej klasy gimnazjum, gdzie zaczęłam się tym bardziej zajmować, bardziej się w to zagłębiać. Później zdarzało się też poprawianie tekstów innych i one też się pojawiały w internecie. Wierszy niestety nie piszę. Nie jest to mój konik. Wydaje mi się, że dobrze recytuję. Śpiewam też troszeczkę. Głównie to jest teatr i ogólnie związane dziedziny z tym – mówiła Julia Flisińska.
O Kubie mówią, że urodził się z mikrofonem w ręku. Czy tak też jest? – Ja akurat nie piszę, a śpiewam. Jestem tu od „brudnej roboty”. Jestem od śpiewania, prowadzenia konkursów, spotkań, przewodniczenia różnym uroczystościom, jeżeli można to tak nazwać. No i tworzenia części artystycznej. Jestem w klubie literackim. Tak dokładnie nie powiem od kiedy zacząłem śpiewać. Na pewno od małego, tak jak większość zaczyna. A kiedy to wzrosło na taką wyżynę, że już nie bałem się występować publicznie, to już nie mogę tego powiedzieć, bo sam tego nie pamiętam. Ja nie jestem uczniem szkoły muzycznej. Jeżeli chodzi o instrumenty klawiszowe kształciłem się w szkołach prywatnych. Jako, że nie jestem z Białej Podlaskiej, a z Wisznic, uczestniczyłem w szkołach prywatnych. W klasach wcześniej keybordu, teraz fortepianu i już zakończyłem nauczanie – opowiadał Jakub Maryńczak.
Klub literacki oraz koło dziennikarskie można nazwać zbiorem talentów. – Jeżeli my się uczymy dziennikarstwa, to uczymy się faktów, tego jak się piszę. Wiele osób należy do jednego i do drugiego. Kuba jedynie jest tylko w kole dziennikarskim. Dziewczynki są i w kole dziennikarskim i w klubie literackim. Kubę określam jako wybitnego dziennikarza. On znakomicie czuje się z mikrofonem w dłoni. Znakomicie prezentuje innych. Nie ma problemów z wystąpieniami publicznymi. To jest po prostu osoba, która się naprawdę nadaje na dziennikarza. Ja podejrzewam, że muzycznego dziennikarza, bo to mu chodzi po głowie. Jak najbardziej – podkreślała Lubaszewska.
Na koniec Beata Zacharuk podziękowała młodzieży oraz wszystkim zebranym. Agnieszka Lubaszewska wręczyła także prezenty swoim podopiecznym oraz publiczności.
W tej chwili w Kole Dziennikarskim „Żółte Dzioby” znajduje się około 10 osób. Na spotkania zawsze można przyjść. Wszyscy chętni są mile widziani.
Bądź pierwszym który zostawi komentarz.