Końcówka ulicy Kruczej dokładnie 15 metrów jest „drogą przez mękę’ miejscowych mieszkańców. Kiedyś było jeszcze gorzej. Cała ulica wyglądała jak te kilkanaście metrów.

Grzęzły karetki pogotowia, pacjentów do szpitala woziły strażackie samochody bojowe z napędem na trzy osie. – Mniej więcej 10 lat temu poszliśmy do ówczesnego prezydenta Andrzej Czapskiego, dał nam 15 składów (samochód ciężarowy z przyczepą) żużlu z PEC-u, wynajęliśmy maszynę i przez kilkanaście lat mieliśmy swoją “małą autostradę” – opowiada mieszkaniec ulicy Kruczej Grzegorz Molenda. – Dwa lata temu prezydent Dariusz Stefaniuk zrobił w ciągu roku więcej niż wszyscy inni razem wzięci. Zdecydowana większość naszej ulicy została pokryta asfaltem, która rozwiązała problem większości mieszkańców. To krok milowy dla naszej ulicy i nawet ci którzy mieszkali przy części nie pokrytej asfaltem a jedynie wcześniej wspomnianym żużlem nie mieli problemów – dodaje. Na jesieni ubiegłego roku wykonawca kanalizacji w łączniku przedłużającym ul. Żwirki i Wigury do Czerwińskiego rozjeździł ten odcinek i tak zostało.  – Teraz mamy swoją drogę przez mękę i wróciły makabryczne wspomnienia z przed 10 lat. Apelujemy do urzędu miasta, który realizuje milionowe inwestycje drogowe  by zasypał ten odcinek żużlem, tłuczniem, sfrezowanymi odpadami asfaltu czy czymś tam innym abyśmy mogli egzystować w XXI wieku jak większość mieszkańców miasta – apeluje Grzegorz Molenda.  Na swoim profilu facebook Molenda umieścił apel. Jest odzew. Nie tylko od dziennikarzy, że naświetlą sprawę, ale konkret od członek zarządu PEC Sebastiana Paszkowskiego, który  zadeklarował udostępnienie żużlu. – To teraz jeszcze tylko wizyta urzędnika “od dróg” z miasta. Ulica nie jest moją prywatną własnością, zgoda miasta to niezbędna formalność by móc cokolwiek zrobić – kwituje mieszkaniec Kruczej.