Przez trzy dni uczestniczki warsztatów tkackich miały okazję poznawać najstarszą technikę wytwarzania tkanin. Dzięki takim inicjatywom udaje się przekazać tajniki tego rzemiosła kolejnym pokoleniom.

Wydawać by się mogło, że tradycyjne i prawdziwe tkactwo odchodzi już do historii ustępując miejsca „maszynom”. Okazuje się jednak, że następuje powrót i próba zatrzymania dziedzictwa wielu poprzednich pokoleń z myślą o przekazaniu ich kolejnym. Jedno z takich miejsc to okolice Białej Podlaskiej.

NADBUŻAŃSKI WZÓR

Perebory to tkacka technika, która wykonywana była w Polsce na terenach północno-wschodniej Lubelszczyzny i wschodniej części obecnego województwa podlaskiego. Dzięki pamięci i przekazywaniu jej przez kolejne pokolenia przetrwała do dziś i jest coraz bardziej popularna, a perebory pojawiają się jako element wielu współczesnych tkanin.

Perebory

Jednym z miejsc gdzie kultywowana jest ta tradycja tkania pereborów jest Pracownia Tkacka w Hrudzie. Tkactwo trafiło do Hruda dzięki nieżyjącej już mieszkance Dołhobrodów – Stanisławie Baj, której imię nosi pracownia. Dzięki zainteresowaniu mieszkanek gminy tym rzemiosłem, Stanisława Baj wspólnie z siostrzenicą Stanisławą Kowalewską przyjeżdżały i udzielały nauk dla zainteresowanych kobiet. Tak tkactwo znalazło swoje miejsce w gminie Biała Podlaska.

– Perebor jest charakterystyczny dla mieszkańców terenów nadbużańskim. W XIX wieku uważano, że ten rodzaj zdobnictwa już zaniknął. Jednak mylono się. Sztuką tą zajmowała się bowiem Stanisława Baj,  która odtworzyła te stare wzory, tkając przez kilkadziesiąt lat ten wzór i przekazując go między innymi swojej siostrzenicy – zaznacza Jolanta Zając, instruktor Gminnego Ośrodka Kultury  w Białej Podlaskiej.

KROSNA, OSNOWA, NICIENICA I PEREBOR

Organizatorem warsztatów tkackich jest GOK w Białej Podlaskiej. Były one realizowane już we wcześniejszych latach, jednak tylko jako forma zamknięta i skierowana jedynie na lokalną społeczność i okolice. W tym roku, który jest Europejskim Rokiem Dziedzictwa Kulturowego, forma dostępności uległa zmianie.

– W warsztatach uczestniczą panie z okolic Nałęczowa, mieszkanki sąsiedniej miejscowości oraz oczywiście naszej. Łącznie sześć kobiet. Celem warsztatów jest zachowanie tego co tradycyjne, poprzez aktywne włączenie się w obchody Europejskiego Roku Dziedzictwa Kulturowego – wyjaśnia Jolanta Zająć.

Podsumowaniem warsztatów będzie IX Przygraniczny Konkurs Tkactwa „Tkactwo Ludowe w Dolinie Bugu i Krzny”. Obecnie do końca października można nadsyłać prace konkursowe, finał zaplanowano na listopad.

Uczestniczki warsztatów przez trzy dni pracowały pod okiem mistrzyń tkactwa czyli Stanisławy Kowaleskiej, Zofii Jówko i Magdaleny Papakul, a także Marianny Jówko i Marianny Sawczuk.

Pierwszego dnia warsztatów panie uczyły się osnuwać krosna, narzucać osnowę, przekładać niteczki przez nicienicę (tzw. narzucanie). Drugi dzień upłynął pod znakiem nauki tkania pereborów, a trzeci dzień na doskonaleniu swojego warsztatu.

Jedna z uczestniczek, Sylwia Cieślik przyznaje, że osobiście i prywatnie zainteresowała się tkactwem, rozpoczynając swoją historię z tą techniką podczas warsztatów w Kazimierzu Dolnym. Zaznacza jednak, że tamte wzory nie są tak skomplikowane, jak perebor, ale i nie tak piękne jak te dzieła. Pani Sylwia, mieszkanka okolic Nałęczowa, sama jest posiadaczką własnego krosna w domu, gdzie doskonali swoje umiejętności. Chciałaby kiedyś móc tą technikę przekazywać młodszym pokoleniom.

– Dzięki takim warsztatom mamy nadzieję, że tkactwo nie zaniknie. Mamy na warsztatach młode uczestniczki i jesteśmy dumne z tego, że możemy przekazywać naszą wiedzą dalszym pokoleniom – dodaje Zofia Jówko, jedna z tkaczek w pracowni.

Wśród uczestniczek były również panie z gminy Biała Podlaska. – Jestem osobą początkującą jeśli chodzi o tkactwo, skorzystałam z warsztatów bo chciałam poznać i podpatrzeć jak to wygląda w praktyce. Wymaga to nie mało cierpliwości, ale poczułam, że mi się to podoba, lubię sztukę ludową i wiem, że będę korzystać z tej pracowni na co dzień na pewno – zaznacza Edyta z Cicibora Dużego.

Bierną uczestniczką i obserwatorką warsztatów była Marianna Kałdun z Kożanówki w gminie Rossosz.  – Chciałabym tutaj nauczyć się i może trochę podpatrzeć jak wykonywać różne wzory. Na co dzień zajmuje się tkaniem głównie chodników. Teraz ta technika zanika, a kiedyś na wsi każda młoda dziewczyna musiała umieć robić na krosnach, aby sobie zrobić wyprawę. W mojej młodości jeśli nie umiałyśmy robić na krosnach to nie miałyśmy ani ubrań, ani obruska czy kapy na łózko – wspomina.

WPRAWA PRZYCHODZI Z CZASEM 

Okazuje się, że bardzo dużo czasu potrzeba na opanowanie warsztatu tkackiego. – Każdą parę niteczek najpierw trzeba policzyć, przebierać deseczką, następnie zarzuca się ją wątkiem i znów trzeba przeliczać niteczki, także nie można tutaj nic pośpieszyć. Wzorów jest bardzo wiele więc i czasu trzeba im poświęcić sporo – wyjaśnia Zofia Jówko. 

Dla doświadczonych tkaczek krótkie wzory i niewielkie fragmenty do wykonania zajmują nawet nie całą godziną. Niestety dla początkującej osoby taka praca może zając nawet kilka godzin. Im bardziej skomplikowany wzór tym trudniej i więcej czasu trzeba poświęcić na jego przygotowanie.

– To naprawdę bardzo trudna technika, bo wystarczy jedno złe ustawienie nicienic, jedno przeoczenie niteczki czy złe ułożenie deseczki albo wciśnięcie złego pedała powoduje, że wzór nam nie wyjdzie – dodaje Sylwia Cieślik

Jak podkreśla Stanisława Kowalewska wykonanie stroju z elementami pereboru nie jest łatwym zajęciem. –  Samo zrobienie koszuli zajmuje tak do trzech dni, jeden dzień przeznacza się na tkanie samego fartuszka – dodaje. Poniżej strój autorstwa pani Stanisławy.

PRZEKAZUJE HISTORIE I WARSZTAT   

Współpracująca z pracownią Stanisława Kowalewska jest mieszkanką gminy Hanna. Swoje pierwsze nauki pobierała od mamy, siostry i od ciotki Stanisławy Baj. Obecnie przekazuje je każdemu kto chce spróbować swoich sił w tkactwie.

– Pereborem zajęłyśmy się tak dokładnie od 1989 roku i do dziś tak pozostało. Pracuję obecnie na trzech warsztatach, na jednym krośnie mam perebory, na innym dywany i narzuty a na innym chodniki i krajki podlaskie. Od momentu przejścia na emeryturę to moje główne zajęcie. Jestem zdobywczynią kilku nagród, otrzymałam także stypendia i odznakę od ministra kultury. Bardzo lubię to co robię i chętnie przekazuję tę wiedzę innym – wymienia.

Stanisława Kowalewska

Pani Stanisława prowadzi dwa razy w roku także warsztaty w skansenie w Lublinie, gdzie ma swój domek do którego przychodzi młodzież, aby poznać ten warsztat. Dzięki temu przekazuję swoje umiejętności każdemu kto chce. – Żeby kogoś tak dobrze nauczyć tkactwa potrzeba nawet pół roku, wszystko uzależnione jest od tego jak kto jest w stanie przyswoić tą wiedzę. Podczas tych warsztatów widać, że panie są uzdolnione i chętnie to pojmują i idzie im bardzo dobrze. Dużo zależy od chęci. Wczoraj cały dzień narzucałyśmy krosna więc to też zajmuje bardzo dużo czasu – wyjaśnia.

Po tylu latach pracy podkreśla, że to wszystko jest przez nią na tyle opanowane, że wiele wzorów ma już w głowie i prawie „na pamięć” może coś wykonać. Z uśmiechem dodaje, że jeśli wzrok odmawia jej współpracy to pomaga sobie dodatkową parą oczu w postaci okularów.

Warsztaty tkackie w Hrudzie odbywały się od 26 do 28 lipca.