Pojawiły się już wyniki analizy próbek pobranych z Krzny na początku maja. Znane są także pierwsze ustalenia służb. Potwierdzają one podejrzenie, że zanieczyszczenia w wodzie pochodzą z rzeki Piszczki.

Jak pisaliśmy kilka tygodni temu, na Krznie doszło do masowego śnięcia ryb. W okolicach Białej Podlaskiej pojawiło się tak dużo padłych sztuk, że trzeba było oczyścić z nich rzekę i jej brzegi. Pracownicy i członkowie Związku Wędkarstwa Polskiego zebrali całą przyczepę ryb, która i tak była tylko ułamkiem całości. Sprawą zainteresowała się policja oraz Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Lublinie.

Z Krzny pobrano próbki, które miały wykazać bezpośrednią przyczynę śmierci tak wielu zwierząt. Okazuje się, że z powodu zanieczyszczeń poziom tlenu i fosforu spadł poniżej normy, przez co ryby zaczęły się dusić. Dochodzenie prowadzone przez WIOŚ ujawniło, że trujące substancje płyną do Krzny z terenu sąsiedniego województwa. Jako ich bezpośrednie źródło wskazywana jest rzeka Piszczka, która rozpoczyna swój bieg w powiecie łosickim. Ustalenia są potwierdzeniem podejrzeń sprzed kilkunastu dni.

Skąd wzięły się odpady w Piszczce? Łosicka policja odkryła, że w okolicach miejscowości Dziadkowskie-Folwark tuż przy rzece zamontowana jest rura, z której do wody wypływa ciecz z oczyszczalni położonej przy pobliskiej fabryce napojów. W okolicy zakładu stwierdzono zbyt niski poziom wody w rzece oraz jej niezadowalający stan. Próbki pobrane w tamtym rejonie trafiły do laboratorium w Warszawie.

Teresa Demidowicz, główny specjalista lubelskiego WIOŚ z delegaturą w Białej Podlaskiej zaznacza, że do zanieczyszczenia Krzny mogły przyczynić się także inne problemy, np. spływy powierzchniowe nawozów z pól czy niski poziom wody wywołany suszą. Dochodzenie w sprawie nadal trwa.

Głos zabrał również Jan Kwiecień, prezes okręgu Biała Podlaska Związku Wędkarstwa Polskiego. Według jego obserwacji śnięcie ryb w ostatnim czasie musiało wydarzyć się kilka razy, gdyż jednorazowy incydent nie doprowadziłby do śmierci tak wielkiej liczby zwierząt. Prezes przyznaje, że ta katastrofa jest wielką stratą dla Związku, który co roku wypuszcza do rzeki 2 tony ryb. Przypomina też, że to nie pierwsza taka sytuacja – do masowego śnięcia ryb doszło także cztery lata temu. Winna zanieczyszczenia była wtedy oczyszczalnia ścieków z Międzyrzeca Podlaskiego.