Do rozmowy zaprosiliśmy Adama Korszuna, artystę o wielu wcieleniach, malarza, aktora, a czasem instrumentalistę z Białej Podlaskiej. Jest on dobrze znany w bialskim środowisku artystów.

Adam Korszun w latach 1985-1990 uczył się w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im.Cypriana Kamila Norwida w Lublinie.W 1992 ukończył Studium Nauczycielskie im.Stanisława Staszica.W latach 1992-1997 studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Malarstwa.Dyplom otrzymał w Pracowni Malarstwa profesora Jana Tarasina,aneks do dyplomu w Pracowni Rzeźby profesora Gustawa Zemły.

Zapytaliśmy między innymi o pasję do malowania i teatru oraz pracę na planie.

Skąd się wzięło u Pana zamiłowanie do teatru i malowania?

Zamiłowanie, to zbyt wielkie słowo. Jeśli chodzi o malowanie, a pewnie i teatr, to jest to suma przypadków i świadomych decyzji. Prawdopodobnie jak każde dziecko lubiłem bawić się farbami. Potem trzeba było coś wybrać, jakąś drogę w życiu. Człowiek ma jakieś predyspozycje, znajomi, rodzina, nauczyciele, trochę podpowiadają… Wujek – Edward Mikołajczuk, wieloletni dyrektor instytucji kultury w Białej Podlaskiej, pomagał mi opanować pierwsze kroki w malowaniu, rysowaniu… Potem zdałem do Liceum Plastycznego w Lublinie i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, których nauczyciele i wykładowcy próbowali mnie uwrażliwić na piękno świata i sztuki. Teraz pracuje sam, chociaż… nic z tego by nie było, gdyby nie wspierała mnie moja mama, przez te wszystkie lata. Jest to, więc, jakiś proces, w którym czasami kocham to czym się zajmuję, a czasami tracę nadzieję, że jest to coś wartościowego. Tak samo z teatrem. Nie mam żadnego formalnego wykształcenia teatralnego. Po prostu, po kilku latach bez pracy, zostałem zatrudniony przez Panią Marię Skonieczną w Osiedlowym Domu Kultury, gdzie działał prężnie Teatr Jesienny Liść pod kierownictwem cenionego nauczyciela i reżysera Pana Jana Gałeckiego, troszkę przypadkowo w zastępstwie zacząłem grać małe role, a potem robić scenografię do przedstawień, i tak się wciągnąłem…

Skąd czerpie Pan inspiracje do wykonywania swoich dzieł?

Moje obrazy… może niekoniecznie są “dziełami”. Żeby obraz był dziełem, trzeba, żeby zawierał w sobie jakąś głęboką mądrość, był wykonany technicznie bez zarzutu a najlepiej, żeby od jego wykonania minęło na tyle dużo czasu, żeby powstała i była wciąż podtrzymywana legenda – dzieła. Moje obrazy, są więc niekoniecznie dziełami a reakcjami, na to co widzę, co mnie spotyka. Inspirują mnie też dawni koledzy malarze, i oczywiście, nie da się tego ukryć, że… kobiety.

Co Pan lubi w aktorstwie?

Oczywiście, o aktorstwie mam małe pojęcie, nie mam żadnego w tym kierunku przeszkolenia, jeśli nie liczyć nauki, których udzielił mi Jan Gałecki, reżyser Teatru Jesienny Liść i Teatru Słowa. Trudno mi powiedzieć, co konkretnie lubię zajmując się teatrem… Można to nazwać “całym tym zgiełkiem”. Robię różne rzeczy w teatrze i lubię je – próby, budowanie scenografii, dobieranie oprawy dźwiękowej, oświetlanie, współgranie z innymi na scenie…

Skąd bierze Pan pomysły na wykreowanie danej osoby?

“Wykreowanie” postaci, to też ciekawy proces, jak malowanie obrazu. Wiele sugestii zazwyczaj jest w tekście sztuki, wiele podpowiada reżyser, który ma pomysł na sztukę, można skorzystać z podpowiedzi profesjonalnych aktorów, choćby, obserwując ich zachowanie na scenie. Mam kilku ulubionych, do których zawsze się zwracam, kiedy mam jakieś problemy z interpretacją… Oczywiście, trzeba się też wsłuchiwać w siebie, reagować na sytuację, a czasem… trochę… poszaleć…

Czy łatwo jest zdobyć/wykonać rekwizyty?

Jeśli chodzi o rekwizyty, to… pewnie są różne szkoły, ja wyznaje zasadę, że… “musi być je widać”. Stąd najczęściej nie są to, po prostu rzeczy wzięte z rzeczywistości, a przedmioty zbudowane od nowa. Większe niż prawdziwe, bo muszą być dobrze widoczne na scenie, z tego samego powodu, najczęściej, są jaskrawo pomalowane i oklejone błyszczącymi elementami… Najczęściej robię je z tektury, drutu, styropianu. Wiele scenografii zrobiłem z pudeł po częściach samochodowych, które podebrałem z firmy znajomej Ewy Magier.

Ostatnio uczestniczyłam w przedstawieniu ,,Igraszki z diabłem’’ z Pana udziałem, jak długo trwały przygotowania do tego spektaklu i czy mógłby Pan powiedzieć coś więcej na temat tego przedstawienia?

 Przed “Igraszkami…” Teatr Słowa zrobił “Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. To była poważna i wymagająca sztuka. Potem postanowiliśmy zrobić coś lżejszego, wybór padł na znaną i lubianą komedię diabelsko-anielską, na której można by trochę się rozerwać, wyluzować. Teatr Słowa nie jest teatrem zawodowym, tworzą go zwykli ludzie, choć fascynaci , którzy jednak mają swoje życie, swoje problemy, przychodzą, odchodzą, rezygnują… To przedstawienie przygotowywaliśmy chyba prawie rok. Myślę, że każdy z nas ma inne refleksje na temat pracy, którą wykonaliśmy, trzeba by zapytać wszystkich, którzy w tym uczestniczyli i z tego mógłby powstać ciekawy obraz… Ja występowałem tylko na premierze, potem musiałem iść na zabieg ortopedyczny, który wyłączył mnie z życia teatru na kilka miesięcy.

Jaką techniką wykonuje Pan swoje obrazy?

Przez lata nauki w Liceum, czy Akademii, uczyłem się różnych technik malowania, malowałem farbami woskowymi, jajecznymi, olejnymi… Jak już pisałem, moje obrazy to “reakcje”. Przez lata używałem farb olejnych, malując na płótnie lnianym lub zagruntowanych płytach. Teraz, z musu, bo mam niewielki pokój, musiałem zamienić “oleje”, które są bardzo pachnące i dość niebezpiecznie brudzące na “akryle”. Akryle nie są tak poważane ale pozwalają na dość swobodne kształtowanie tkanki malarskiej, a jeśli obraz przechowuje się w odpowiednich warunkach, jest on podobnie trwały jak olejny.

Czy interesuje się Pan czymś jeszcze oprócz teatru i malowania?

Wydaje mi się, że moja praca zawodowa, i moje… “hobby” pozazawodowe, czyli malarstwo, zajmuje mi już tyle czasu, że na jakieś bardziej spektakularne zainteresowania nie mam czasu. W samym teatrze, “służbowo”, robię scenografię, często nagrywam też oprawę dźwiękową, współpracuję z kolegami od światła i dźwięku, gram “w zastępstwie”. Do mojego malowania robię też muzykę, a raczej muzykę z tekstem, czyli piosenki. To wszystko zajmuje mi cały czas, poza spaniem, jedzeniem, życiem rodzinnym…

Oprócz wywiadu otrzymaliśmy przepiękne pocztówki z obrazami artysty, pt.,,Pamiętam jak przez mgłę’’, ,,Adam i Ewa w gwiazdach’’ oraz ,,Zła Ewa”, które pojawiają się w tekście.