O początkach driftingu, zasadach na jakich można uprawiać ten sport oraz osobistych doświadczeniach rozmawiamy z drifterem, Pawłem Olędzkim.

Na początek powiedz czym jest drifting.

Jest to jazda samochodem w kontrolowanym poślizgu.

Jak wyglądają zawody driftingowe?

Na początku są kwalifikacje. Staramy się jechać linią kwalifikacyjną, wjeżdżać tylnymi kołami w zony. Podczas właściwych zawodów jedzie dwóch zawodników – jeden jako pierwszy, linią kwalifikacyjną, a zawodnik goniący próbuje dojechać mu jak najbliżej do drzwi. Nie można się obrócić, nie można także jechać bez poślizgu, gdyż za to nie są przyznawane punkty. Czas przejazdu nie jest brany pod uwagę.

Jakich przeróbek trzeba dokonać w samochodzie, żeby zrobić z niego driftowóz i jakie modele nadają się do tego najlepiej?

Najłatwiejszym do tego zadania modelem jest BMW E36. Tanie w kupnie, łatwo zrobić w nim większy kąt skrętu. W samochodzie przerabianym pod drift należy także usztywnić zawieszenie, zaspawać most, a także zaimplementować hydrauliczny hamulec ręczny. Po takich przeróbkach możemy zaczynać naszą przygodę z driftem.

Czym różnią się amatorzy od profesjonalistów?

Przede wszystkim klasami w jakich startują. Mają też mocniejsze i lepiej przygotowane samochody, fotele i pasy bezpieczeństwa zgodnie z homologacją FIA, posiadają kombinezony, a w samochodach zamontowane są systemy gaśnicze. Na koła zakłada się opony przygotowane do większych mocy. Wiąże się to oczywiście z większymi kosztami.

Jakie mamy w Polsce najważniejsze zawody driftingowe?

Drift Open, Driftingowe Mistrzostwa Polski, teraz powstała także nowa liga – Drift Trophy, w której mam właśnie okazję startować. Poza tym mamy jeszcze Drift Masters, która jest ligą europejską, reprezentuje już bardzo wysoki poziom i ciężko jest się tam dostać.

No właśnie. Jak dostać się na takie zawody?

Aby wystartować w Drift Masters trzeba zająć minimum 3. Miejsce w klasyfikacji generalnej ligi na poziomie krajowym. Startuje więc tam driftingowa elita.

Jadąc na Driftingowe Mistrzostwa Polski najpierw startuje się w klasie Challenge. Jeżeli w tej klasie zajmie się na koniec sezonu co najmniej 6. Miejsce, w następnym sezonie przechodzi się do klasy Pro. Klasa Pro różni się od klasy Challenge wymogami odnośnie samochodu oraz regulaminem.

Czy trzeba posiadać licencję?

W klasie Challenge nie trzeba mieć licencji. Wystarczy odpowiednio przygotowany samochód i pewne umiejętności. Jeżeli uda nam się przejść do klasy Pro, zdobywamy jednocześnie licencję. Na niektórych zawodach bywa, że jeżeli masz samochód przygotowany pod profesjonalną klasę, możesz wziąć w niej udział nie mając licencji.

Czy to jest sport dla każdego?

Na pewno każdy może spróbować. Niektórym jednak będzie przeszkadzał zapach palonej gumy, inni nie będą mieli drygu do jeżdżenia poślizgami, nie każdego będzie stać od razu na mocny samochód, niemniej jednak każdy może spróbować swoich sił w driftingu.

Domyślam się, że zaplecze finansowe musi być spore. Jakimi pieniędzmi trzeba dysponować, żeby w ogóle zacząć? Czy trudno jest znaleźć sponsorów?

O sponsorów jest ciężko, aczkolwiek zawsze się ktoś znajdzie, szczególnie jeżeli umiemy już jeździć driftowozem. Sponsorami zostają najczęściej firmy z branży motoryzacyjnej np. producenci oleju, hurtownie części zamiennych, każdy kto chce mieć reklamę.

Myślę, że, aby zacząć wystarczy zima, samochód do pięciu tysięcy złotych np. BMW E36 z silnikiem 2.0 lub 2.5 oraz szperą i można już próbować się bawić.

Co byś poradził komuś kto ma już to przykładowe BMW E36, odłożone trochę pieniędzy i chciałby zacząć przygodę z driftem?

Jak najwięcej trenować. Trening, trening i jeszcze raz trening! Niestety w Polsce jest do tego celu mała ilość miejsc. Zamykane są tory, cena za wynajęcie toru jest ogromna, dokonuje się tam także pomiaru hałasu i aut z za głośnym wydechem nie dopuszcza się do wjazdu na tor.

Przejdźmy teraz do pytań skierowanych konkretnie do Ciebie.

Od kiedy zajmujesz się driftingiem i jak wyglądały Twoje początki?

Sportem tym zajmuję się od 2015r. Zacząłem od BMW E28 zwanej „rekinem” z silnikiem 4.4 litra. Kręciłem nim bączki na lotnisku. Potem zaczęły się „grubsze przygody”. Zmieniłem samochód na Nissana S14,5, który nie był wtedy do jazdy, gdyż był i jest nadal w trakcie budowy. Ten driftowóz buduję już 2 lata i nie jest jeszcze skończony. Po sprzedaży E28 zacząłem pożyczać od kolegi BMW E46 z silnikiem 2.8L kompleksowo przygotowane do driftu. Jeździło mi się nim bardzo dobrze. Po dwóch okrążeniach miałem już wyczuty samochód, nie obracałem się, nie robiłem typowych dla nowego samochodu błędów. Potem kupiłem BMW E30 z silnikiem 4.4 także kompleksowo przygotowane do driftu. Okazało się, że był to ten sam egzemplarz jakim miałem okazję jechać jako pasażer rok wcześniej, kiedy jeszcze nie jeździłem w drifcie. Mam ten samochód do dziś. Obecnie startuję BMW E36 z silnikiem LS3 6.2 litra o mocy ponad 500KM od Chevroleta Corvette. Na razie silnik jest wolnossący, ale całkiem możliwe, że wstawię do niego kompresor.

Jak teraz wyglądają Twoje treningi i jak często je odbywasz?

To zależy od możliwości wjazdu na lotnisko. Aktualnie jest tam zakaz wjazdu. Nie można dogadać się z nikim kto mógłby udostępnić ten obiekt. Jeżdżę więc po Polsce. Treningi odbywam głównie na Torze Jastrząb średnio raz na dwa miesiące.

Czy gdybyś miał wstęp na lotnisko, to te treningi byłyby częstsze?

Zdecydowanie częstsze. Nie wiązałoby się to z kosztami dojazdu. Wyprawa na Tor Jastrząb pochłania dużo pieniędzy, gdyż poza samymi kosztami podróży muszę zadbać jeszcze o paliwo i opony, a także opłacić wjazd na sam tor. Powoduje to, że moje treningi odbywają się raz na dwa lub nawet trzy miesiące.

To akurat jest smutne. Powiedz mi jeszcze jakim zapleczem logistycznym i technicznym trzeba dysponować i jakim dysponujesz Ty?

Przede wszystkim trzeba mieć swojego mechanika, który będzie naprawiał samochód w trakcie zawodów czy treningu. Istotna jest znajomość samochodów do driftu oraz umiejętność improwizacji i szybkiego działania, ażeby móc wprowadzać własne przeróbki, dorobić własne mocowanie, szybko zmienić półoś itd. Jeżeli np. półoś rozpadnie się na zawodach, mechanik ma dwie godziny na jej wymianę i samochód wraca na tor. Trzeba też wozić ze sobą spory zapas części.

Często zdarzają się takie awarie?

Różnie. W mojej E30 przez półtora roku użytkowania padły jedynie dwie półosie i maglownica. W E36 z silnikiem LS3 natomiast zrobiłem dwa okrążenia po torze Jastrząb i wypadł mi wysprzęglik. W Polsce nie ma wysprzęglików od Chevroleta Corvette i trzeba było sprowadzać tę część z USA. Czekałem na nią dwa miesiące. Założyliśmy ją i pojechałem na Tor Biała Podlaska. Pierwszego dnia samochód sprawował się bez zarzutu. Drugiego dnia, kiedy zjeżdżałem do parku maszyn, wcisnąłem sprzęgło i sprzęgło zostało w podłodze. Wysprzęglik się stopił. Wymieniłem więc skrzynię biegów z Corvette na taką od BMW E39 3.0 diesla oraz nabyłem od Huberta Kozickiego z firmy Poweride robione na zamówienie sprzęgło. Po tych zmianach, zarówno na testach w Białej Podlaskiej, jak i na imprezie Drift Show Izdebki auto spisało się na medal. Zobaczymy jak pójdzie mi teraz na zawodach. Póki co auto jest bezawaryjne.

W jakich zawodach teraz startowałeś?

Impreza Drift Trophy 2018 – 2. Driftingowy Puchar Niepodległości. Odbywał się na Torze w Toruniu. Jechałem w mocniejszej klasie Trophy. Zawodnicy są z górnej półki. Startowali zarówno Ci z licencją jak i bez niej. Zakwalifikowałem się do najlepszej szesnastki zawodników tej klasy.

Jakie masz plany na przyszłość?

Zdobycie licencji, skończenie budowy Nissana, starty w Drift Masters i walka z najlepszymi.

W takim razie życzę Ci samych sukcesów i dziękuję za rozmowę.