Stara Octavia naprawdę mogła się podobać. Miała pontonowe nadwozie i niewielkie „skrzydła” na tylnych błotnikach zwieńczone tylnymi lampami. Wyglądała fenomenalnie. Jednak po latach Volkswagen postanowił wrócić do nazwy wymyślonej przez Czechów i nadać Octavii zupełnie nowe oblicze.

Pierwsza generacja opisywanego przez nas samochodu zadebiutowała w 1996 roku. Była pierwszym niekomunistycznym kompaktem czeskiego producenta. Była także pierwszą Skodą zaprojektowaną w biurach konstrukcyjnych Volkswagena. Nazwą nawiązywała do modelu z 1959r. Współdzieliła płytę podłogową z Audi A3, Volkswagenem Golfem czy też Borą.

Druga generacja, produkowana od 2003 roku na płycie podłogowej Golfa V, przyniosła pewne zmiany stylistyczne mające upodobnić Octavię do o klasę wyższego modelu Superb. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to nadwozie ma w sobie pewnego rodzaju elegancję. Ciekawym elementem karoserii są przednie błotniki wchodzące tam, gdzie powinna już być maska i zakrywające komorę silnika nie tylko po bokach, ale także od góry. Rozwiązanie to od razu skojarzyło mi się z… Warszawą. Jest to chyba jedyny element Octavii mający jako tako nawiązywać do jej protoplasty sprzed pół wieku.

Nadwozie „dwójki” urosło względem poprzedniej generacji. Jeżeli porównamy wersje kombi obu generacji zauważymy, że wydłużono ją o 59 mm, poszerzono o 38 mm, podwyższono o 11 mm, a rozstaw osi zwiększył się o 63mm. Auto uzyskało 4 gwiazdki w testach Euro NCAP. Pojemność bagażnika podstawowej wersji wynosi 560 litrów a po złożeniu oparcia tylnej kanapy wzrasta do 1460 litrów. W testowanej przez nas wersji nadwoziowej kombi pojemność bagażnika wynosi 580 litrów a po złożeniu oparcia wzrasta do 1620 litrów. Paletę silników benzynowych otwiera turbodoładowany 1.2 TSI o mocy 105 KM, a zamyka 2.0 TFSI o mocy 200 KM z dwusprzęgłową skrzynią biegów typu DSG. Najmniejszym oferowanym w tym modelu silnikiem wysokoprężnym jest 1.6 TDI 105 KM, największym zaś 2.0 TDI 170 KM również z przekładnią DSG.

Podstawowe wyposażenie obejmowało wspomaganie kierownicy, centralny zamek, ABS, elektryczne przednie szyby, elektryczne lusterka, 4 poduszki powietrzne, regulowaną wysokość fotela kierowcy, dzieloną tylną kanapę i czujniki parkowania. Nasz egzemplarz dodatkowo wyposażony jest w elektryczne sterowanie wszystkich szyb, które można również opuszczać i podnosić za pomocą pilota centralnego zamka, klimatyzację, światła przeciwmgielne, komputer pokładowy, podłokietnik, radio z odtwarzaczem CD oraz alufelgi, jednak mamy wątpliwości czy auto wyjechało na nich z fabryki. Co ciekawe nawigacja satelitarna była opcją dostępną na życzenie w najbogatszej wersji wyposażenia, a np. tempomatu nie znajdziemy wcale.

Sercem naszego egzemplarza jest kultowy wręcz silnik 1.9 TDI. Rozwija moc 105 KM przy 4000 obrotów i moment obrotowy 250 Nm przy 1900 obrotów. W połączeniu z pięciobiegowym manualem i stosunkowo ciężkim nadwoziem nie zapewnia on oszałamiającej dynamiki jazdy. Co prawda producent chwali się prędkością maksymalną 191 km/h, i czasem do setki 12 sekund, jednak o jakichkolwiek wrażeniach z jazdy możemy zapomnieć. Wsiadając do Octavii nie-RS od razu wiemy, że to auto było projektowane jako wół roboczy i twórca dużych przebiegów dla rodzin lub drobnych przedsiębiorców i nic poza tym. Ciężka i nieporęczna buda typu kombi zamyka nam drogę do choć trochę sportowej jazdy. Nie polecamy auta nikomu kto nie potrzebuje tego typu nadwozia. Ten samochód kupuje się tylko i wyłącznie z rozsądku. Wołowaty turbodiesel wynagradza nam swoją umiarkowaną dynamikę dość niskim zużyciem paliwa. Spalanie kształtuje się na poziomie ok. 6 l/100 km w cyklu mieszanym, jednak przy oszczędnej jeździe można zejść do 5l/100 km lub nawet niżej.

Pierwszym co odczuwamy wsiadając do „Skodawki” są twarde, aczkolwiek całkiem poprawnie wyprofilowane fotele. Pozycja za kierownicą jest całkiem znośna i nawet komfortowa. W momencie rozruchu silnik dosyć wyraźnie wibruje, a potem do naszych uszu dolatuje klekotanie charakterystyczne dla diesli z rodziny TDI. Podczas jazdy klekotanie zamienia się w niezbyt miły dla ucha warkot, szczególnie kiedy staramy się nabrać prędkości. Auto prowadzi się dosyć topornie co jest domeną większości konstrukcji produkowanych przez koncern Volkswagena. Zawieszenie jest dosyć sztywne co pomaga nam przy pokonywaniu zakrętów jednak w połączeniu z twardymi siedzeniami daje fatalny efekt na dziurawych drogach. Jakość elementów wnętrza, a także sposób ich spasowania pozostawiają nieco do życzenia. W czasie jazdy po wybojach roleta bagażnika potrafi wydawać niemiłosiernie irytujące dźwięki.

Reasumując: Współczesna Octavia nie ma zupełnie nic wspólnego ze swoim protoplastą sprzed 60 lat. Koncern Volkswagena dał nam ją implementując konstrukcję Golfa do nowego nadwozia. Pomimo designu, który może się podobać, w naszym odczuciu jest topornym i nudnym „wołem roboczym”. Kupuje się go z rozsądku, a nie dla przyjemności.