Jedyny klub w gminie Biała Podlaska. GLKS Roskosz-Grabanów zakończył rozgrywki rundy jesiennej piłki nożnej B klasy grupy I na drugim miejscu ze stratą trzech punktów do prowadzącego Az-Bud Komarówka Podlaska. Jak na “niechciane dziecko” w bialskiej gminie to ogromny sukces. Nie sportowy, a przede wszystkim społeczny. Mimo, że muszą grać na wygnaniu w gościnnym Zalesiu, że wsparcie z gminy jest liche, oni trwają. Bez wątpienia nie trwali by gdyby nie osoba Janusza Trochimiuka. To głownie dzięki jego determinacji klub istnieje.

strona internetowa GLKS Roskosz-Grabanów

Jak oceniasz waszą grę na jesieni?

Uważam, że jest to jeden z najlepszych naszych sezonów. Nie przypominam sobie meczu w tej rundzie, który nie miałby swojej dramaturgii i w którym nie byłoby dużej dawki emocji. A co najważniejsze dla nas – częściej były one dla nas bardzo pozytywne. Kilka spotkań można byłoby śmiało nagrać i oferować jako alternatywę dla naszej rodzimej Ekstraklasy. 😉

Co zaskoczyło cię na plus w grze ekipy?

… I ciągle zaskakuje – niesamowite zaangażowanie oraz wyjątkowy poziom ambicji u WSZYSTKICH naszych grających, a który przydałby się np. naszym lokalnym włodarzom. Indywidualnie największe dla mnie zaskoczenia in plus, to: Robert Chylimoniuk i Jacek Kuźmiński oraz bracia Mariusz i Michał Wojcieszukowie. Robert, nie tylko moim zdaniem w wieku 50+ rozgrywa w bramce sezon życia, a już na pewno – w naszym Klubie. Jacek, niezwykle dojrzały jak na swój wiek (opaska kapitana absolutnie zasłużona), jest do tego nieprawdopodobnie bramkostrzelny. Myślę, że gdyby ktoś pokusił się o statystykę najlepszych strzelców B-klasy za ostatnie 10 lat, Jacek z pewnością byłby na podium, być może nawet na najwyższym jego stopniu. Ogromna dla nas szkoda, iż pod koniec roku planuje przeprowadzkę do Wrocławia. Jeżeli chodzi o braci Mariusza i Michała, którzy w tym sezonie do nas dołączyli. Bardzo szybko stali się podstawą naszej defensywy, imponują spokojem i wyjątkowym opanowaniem. W niezwykle trudnym dla nas meczu najważniejsze bramki zaliczyli Marek Sadowski i Łukasz Juszczuk. W ostatnim rozegranym i nieco pechowo przegranym meczu w Jabłoniu, ogromnie zaskoczyli mnie z kolei Krzysiek Stecz i Patryk Gilewski. Charakter i ambicję oraz wyjątkową przydatność niemal za każdym razem udowadniali Maciek Woźniak, Arek Dawidziuk, Michał Rogoźnicki i Mateusz Chalimoniuk. W najtrudniejszej roli zmienników mogliśmy zawsze liczyć na Kubę Kitlińskiego i Mariusza Kasprzuka. Mieliśmy też wyjątkowy “luksus” posiadania dwóch dodatkowych pewniaków, broniących na zmianę z Robertem: Leszka Siedleckiego i Bartka Sokołowskiego. Mogliśmy też liczyć na wyjątkowo solidny fundament, którym bez wątpienia dla naszego zespołu jest Marcin Tur. Powinienem w zasadzie wymienić wszystkich, bo każdy na to zasługuje. Jednak powtórzę – CAŁY zespół zasługuje na specjalne wyróżnienie. Nie tylko sportowo. Gdyby nie Marek Chalimoniuk, który jest pewnym punktem zespołu, ale i przede wszystkim tym, dzięki któremu zespół przetrzymał moją długą absencję, wsparty organizacyjnie przez Andrzeja Ladwińca i Bogdana Kucio, pewnie nie byłoby o czym pisać…

Nad czym musicie jeszcze mocno popracować?

Specyfika tej najniższej klasy rozgrywkowej nie pozwala według mnie na klasyczną pracę treningową. Priorytetem jest rodzina i praca, czas na dodatkowe zajęcia jest uzależniony od obowiązków z tym związanych. Jeżeli można nad czymś popracować sportowo, to niewątpliwie jest to ciągle sfera mentalna. Przekonanie i wiara w swoje umiejętności, możliwości, własny potencjał. Uważam, że na tym poziomie rozgrywek ten element jest kluczowy dla końcowego wyniku. Jednak nie tylko, jest on także szczególnie cenny także i z innego powodu. Także w kontekście pełnienia innych, ważniejszych ról społecznych. Ważne jest, aby przy dużym poziomie adrenaliny, stresu w trakcie meczu umieć sobie radzić ze swoimi, nie zawsze pozytywnymi emocjami. To powinien być taki “poligon” przygotowujący, do czasami wyjątkowo wymagającej codzienności. Dlatego myślę, że jest to niezwykle cenna dodatkowa wartość wynikająca z cotygodniowego zmaganiu się na boisku, bez względu na poziom rozgrywek. Natomiast jako Klub przede wszystkim musimy popracować nad mocno kulejącą stroną organizacyjną. Tu muszę uderzyć się w pierś, “zawłaszczyłem” zbyt dużo dla siebie i jest to ciągle powodem niezadowalającego jej poziomu. Tak jak staram się przypominać jak najczęściej moim kolegom, profesjonalizm musimy wykazywać na każdym poziomie, tak właśnie w kwestii organizacyjnej jest szczególnie wymagany…

Jaki macie plan na zimowy okres przygotowawczy?

Jak wcześniej wspomniałem, mamy inne priorytety. Gramy całkowicie amatorsko, a indywidualnie każdy z chłopaków znajduje miejsce w jakieś grupie kolegów uczestnicząc w graniu halowym. Niestety, do tej pory była raczej dla nas niedostępna gminna hala w szkole w Ciciborze. Proponowano nam różne niezbyt dogodne terminy i niestety odpłatność. Jest to z resztą jeden z elementów tworzących słabe zaplecze organizacyjne, nad czym ubolewam. Mam jednak nadzieję, że wkrótce to się zmieni. Liczę jednak głównie na naszą wspólną pracę w tym względzie. A może w końcu uda mi się przekonać nasz gminny samorząd, że jednak warto inwestować w działania pro zdrowotne?

Jesteście jedynym klubem w gminie Biała Podlaska. Nie macie gdzie grać. Chyba za bardzo władza się wami nie interesuje?

Taj jak wspomniałem powyżej, sport i działania prozdrowotne nie należą raczej do priorytetów naszej Gminy. Jest to jednak problem raczej ogólnopolski. Trudno jest do oczywistych jak dla mnie korzyści, jakie może dawać wysiłek fizyczny i udział szczególnie w grach zespołowych przekonać tych, którzy raczej nie mieli możliwości sami tego “posmakować”. Warto jednak pamiętać, że pokonywanie barier własnych ograniczeń organizmu poprzez duży wysiłek fizyczny, najlepiej jest wykonywać poprzez sport. Tutaj porażki są “solą”, a wizja zwycięstwa jest zawsze realna. Często w nieuniknionych problemach w życiu codziennym, takie podejście może mieć kluczowe znaczenie…

W rundzie jesiennej graliście w gościnnym Zalesiu? Co będzie na wiosnę?

Ponieważ wciąż organizacyjnie Klub jest na poziomie amatorskim, determinuje to także plany i zamierzenia na kolejny sezon. Są pewne plany, ale na razie dużo ważniejsze dla mnie jest powołanie nowego Zarządu i zachęcenie do jak najszerszego udziału w Klubie, tych którzy byli już w nim kiedyś i tych, których chciałbym do niego przekonać. Klub może istnieć, rozwijać się i wzrastać tylko poprzez jego członków. W ich ilości oraz różnorodności ma szanse na sukces…

Jakie cele stawiacie przed sobą na zakończenie sezonu?

Cel główny to zmiany organizacyjne i zaangażowanie jak największej liczby chcących być nowoczesnymi działaczami społecznymi. Celowo piszę “nowoczesnymi”, bo ciągle działacz społeczny kojarzy się wyjątkowo fatalnie. Dosadnie trafną definicją jest słowo “oszołom”. Jednak bez działań pro społecznych nie mamy szans na stworzenie rzeczywistości, w której możemy liczyć na coś więcej, niż na kult egoizmu. A wizja wszechwładnych stad hien czyhających na potknięcie słabszych osobników, może nam grozić całkiem realnie. Pisząc o nowoczesnych działaczach, mam na myśli osoby rozumiejące zasady ekonomii i racjonalizmu. Nie koniecznie “poświęcające” dla nadrzędnej wartości, którym jest działanie społeczne rodzinę, dom, pracę. Raczej taka działalność powinna być formą hobby, pasji dającej jak najwięcej radości i przyjemności, którymi będziemy mogli dzielić się z innymi. Nie przykrym i kosztownym obowiązkiem obciążającym wszystkich wokół nas. Miejscem, w którym można korzystać z wyjątkowej okazji do osobistego rozwoju i do tego sprawienia sobie odrobiny przyjemności. Warto byłoby jeszcze dodać jedno słowo – powszechność, aby takich osób było jak najwięcej. Aby zarówno wkład, jak i korzyści dotyczyły jak największej grupy osób. Wracając do celów stawianych na zakończenie sezonu, powtórzę – udane działania organizacyjne. Jest oczywistym truizmem, że sukcesy sportowe są najczęściej ich konsekwencją…

Co determinuje twoje zaangażowanie w sporcie?

Dla mnie był on niemal od zawsze blisko mnie, treningi i gra w piłkę: lata 70-te AZS juniorzy, lata 80-te krótka przygoda z Rotkartem Klonownica, a później wzloty i upadek z MZKS Podlasie zakończony ciężką kontuzją. Powrót do amatorskiego grania dzięki śp. Sławkowi Wieliczukowi. Niezaprzeczalny i kluczowy wpływ na moje życie uprawiania sportu oraz napotkanie na tej drodze wyjątkowych osobowości: Adama Ryłko, Zbyszka Bartnika i Henia Grodeckiego. Do każdego z nich nie kryję, mam ogromny sentyment i każdemu sporo zawdzięczam.

Dlaczego warto stawiać na Klub, na sport?

Mam solidne podstawy, by sądzić że dzięki właśnie gotowości organizmu do zniesienia dodatkowych obciążeń, zakotwiczonego myślenia o pokonywaniu kolejnych etapów w drodze do sukcesu, można sobie o wiele lepiej poradzić w sytuacjach na prawdę trudnych. Piszę to w kontekście mojej choroby (nowotwór) i powrotu do zdrowia. Nawet samo bycie na odległość z grającymi kolegami stwarzało mi zupełnie inną, jasną przestrzeń w szpitalnej rzeczywistości. Chociaż jak uważam najwięcej zawdzięczam wierze w Boga, z którym w trakcie choroby mogłem wejść w zupełnie inną i dla mnie nową, wyjątkową relację, nie sposób tutaj nie wspomnieć o tych wszystkich, a było ich na prawdę bardzo dużo, którzy z ogromną życzliwością wyrażali swoją solidarność w trakcie mojej choroby. A już na pewno nie da się pominąć wyjątkowej roli moich kobiet życia: żony Joanny i córki Aleksandry. Nie sposób wspomnieć, szczególnie w trudnym czasie mojej choroby także i rodziny mojej żony z moją nieocenioną teściową (chociaż dla mnie raczej mamą) Ireną. Do końca życia będę podziwiał ich siłę, cierpliwość i współodczuwanie. A także ich trud zrozumienia i wyrozumiałości dla mojej sportowej pasji…

Chciałbyś coś dodać na koniec naszej rozmowy?

Nie będę krył, iż mam autentyczne poczucie dumy z bycia w tej grupie i mam szczerą nadzieję, że większość z nas w tym Klubie odczuwa swój udział podobnie. Szczerze żałuję tylko, że nie dane jest innym, a szczególnie najbliższym oglądanie tego zespołu na boisku. Być może mieliby wyjątkową okazję zobaczyć, jak wyjątkowymi facetami potrafią być ich najbliżsi. Z kolei ja wierzę, że pozytywnie “zawirusowani” przeniosą swoje boiskowe postawy na życie codzienne.